McCabe and Mrs Miller (1971)
Reż: Robert Altman
Obsada: Warren Beatty (John McCabe), Julie Christie (Constance Miller), Rene Auberjonois (Sheehan), William Devane (prawnik) i inni.
„McCabe’a i pani Miller” to jedno z najbardziej wystawnych dzieł amerykańskiego kina epickiego lat siedemdziesiątych. Ale bogata forma i treść są tutaj wyjątkowo dobrze zintegrowane i warto o filmie mówić raz w kontekście jego struktury wizualnej i narracyjnej, a drugi raz w odniesieniu do relacji z westernowym gatunkiem. W obu tych kontekstach znaczące jest dialogowanie filmu z twórczością Johna Forda. W oglądanym przez nas w cyklu „Człowieku, który zabił Liberty Valance’a” (1962) Ford wykorzystywał nowe możliwości realizacji westernu w pomieszczeniach, rezygnując z szeroko otwartych przestrzeni na rzecz ciemnych wnętrz salonów i domów miasteczka. Ford pod koniec swojej kariery chciał ukazać w ten sposób przemianę dzikich pionierów Zachodu w integralną i podlegającą prawu społeczność. Zasmucało go to przejście, choć zdawał sobie sprawę z jego historycznej konieczności. Co ważniejsze, wiedział, że mit Zachodu musi zostać w kinie skontrapunktowany przez rzeczywistość zbliżającej się ekspansji kapitalistycznej. Jego film to elegia na rzecz przeszłości. Altman nie ma nic wspólnego z żadną tradycją mitu Dzikiego Zachodu. Człowiek o świadomości końca lat sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych, z wyraźną lewicowo-liberalną perspektywą ideową, postrzega western i większość kina gatunkowego (wraz z ucieleśnionymi przez nie światopoglądowymi postawami) - po prostu jako kłamstwa. Podobnie jak Ford, Altman odpowiada na elegijną stronę westernowego mitu, - ale w odróżnieniu od Forda nie opłakuje przekroczenia granicy nowych czasów i nie ekscytuje się nadejściem reguł prawa i społecznego porządku. Już raczej opłakuje utraconą możliwość innej - naturalnej wspólnoty. Jego obraz Zachodu przy użyciu licznych szczegółów i zbliżeń wpisuje części i szczegóły pola wizualnego i narracyjnego w nostalgiczną anty-opowieść o zaginionej pierwotnej wspólnocie. Punkt widzenia dany widzowi jest punktem widzenia odkrywcy i reportera mediującego z tym światem. Zoom pełni funkcję oferowania perspektywy i szczegółów, podbijania widza i jego podprowadzania do uroków tego świata, ale nigdy całkowitej imersji i zamykania widza w badanej przestrzeni - pozostawania w cieniu i dystansie. „McCabe i pani Miller” wyznacza wzór, na którym Altman będzie opierał się w kolejnych filmach. Choć zmienia schemat, aby dopasować go do narracyjnych potrzeb każdego kolejnego filmu, podstawowe problemy pozostają: potrzeba decentralizacji opisywanych wydarzeń ale też i przestrzeni, w których te zdarzenia się rozgrywają; użycie zoomu do badania szczegółów i emocji epizodycznych i zwyczajnych postaci. Jest też tutaj typowa powściągliwość dystansu spojrzenia, chęć nie przytłoczenia widza nadmiarem minionych problemów. Okazywanie przeszłości dyskretnego szacunku przy zachowaniu dyskretnego dystansu. Nawet przemoc w filmach Altmana, często przypadkowa - jak u Sergio Leone, czasem nieuzasadniona, nie jest nazbyt naocznie brutalna. Już raczej stanowi czasem ilustrację gwałtownych erupcji biegu czasu, który wyznacza rytm jego zasadniczo nieśpiesznych narracji.
Przedstawiamy Wam rozkład jazdy na najnowsze seanse:
Akademia Zapomnianych Arcydzieł Filmowych na Nowy Rok