Spokojny człowiek (The Quiet Man, USA 1952)
Reż. John Ford
Obsada: John Wayne (Sean Thornton), Maureen O’Hara (Mary Kate Danaher), Barry Fitzgerald (Michaleen Oge Flynn), Ward Bond (ojciec Peter Lonergan) i inni.
Film z napisami dla osób niesłyszących i słabosłyszących.
Syn irlandzkich imigrantów Ford chciał nakręcić „The Quiet Man” już od 1933 roku, kiedy przeczytał reportaż Walsha w „The Saturday Evening Post”. W październiku 1944 roku Ford pojechał do RKO, gdzie Maureen O’Hara kręciła „The Spanish Main”. „Maureen, zamierzam nakręcić film w Irlandii zatytułowany „The Quiet Man” i chciałbym, żebyś zagrała główną rolę kobiecą”. Legendarna ruda aktorka zgodziła się wrócić na plan swego reżysera i zarazem rodaka. Być może żaden film Forda nie był tak popularny jak „Spokojny człowiek”. Ciekawe, że z tego samego powodu, z którego żaden film Forda nie był tak przeklęty. Komedia, w której Sean używa fizycznej siły wobec Mary Kate.
Ford musiał tłumaczyć się za Irlandię: „Obyczaje pokazane w „The Quiet Man” są prawdziwe i dominują w Connemara, która jest najbiedniejszym hrabstwem w Irlandii i jedynym, którego Cromwell nigdy nie podbił”. Żaden inny film klasycznego Hollywoodu nie był tak sławny ze względu na społeczny problem bicia żon. Ciekawe przy tym, że John Wayne – kojarzony z prawicą – tak dominujący we wszystkich innych filmach, u Forda zawsze wydaje się bezbronny, nieśmiały, wrażliwy. Zachowawczy, stłumiony występ Wayne’a zestawiony z ekstrawagancją, energią Mary Kate i innych Irlandczyków, pokazuje Seana jako emocjonalnie martwego człowieka. Sean przypomina innych represjonowanych bohaterów Forda, granych przede wszystkim przez Henry’ego Fondę (Lincolna, Toma Joada, Wyatta Earpa). Ale tym razem niezdolność bohatera do przyłączenia się do społeczności nie wynika z jego zasad moralnych, ale z post-traumatycznej niezdolności do zaakceptowania rzeczywistości. Podobnie jak wiele postaci Forda, szczególnie z filmów po drugiej wojnie światowej, Sean stara się porzucić przemoc. „The Quiet Man” może być komedię, bo Sean jest jednym z nielicznych, którym udaje się wrócić do domu i po ludzku się odrodzić. Z pewnością w finale obrazu Forda obecna jest gorzka ironia. Ale jednak chwila gdy Mary Kate i Seana chwytają się za ręce i wbiegają w końcu do swego domku i dźwięk dud osiąga niemal histeryczny punkt kulminacyjny – widzowie są usatysfakcjonowani. Nie można się oprzeć sile filmowej perswazji. Potem, po irlandzkich rozliczeniach, John Ford już mógł wrócić do swoich westernów.