Słodka Irma (Irma La Douce, USA 1963)
Reż. Billy Wilder
Obsada: Jack Lemmon (Nestor Patou / Lord X), Shirley MacLaine (Irma La Douce), Lou Jacobi (Moustache) i inni.
Film z napisami dla osób niesłyszących i słabosłyszących.
„Irma la Douce” francuski musical o paryskiej prostytutce miał swoją premierę w Paryżu w 1956 roku i był grany przez ponad pięć lat. Wersja na Broadwayu w wersji anglojęzycznej miała premierę jesienią 1960 roku. Wilderowi udało się ponownie połączyć dwie gwiazdy jego arcydzieła – „Garsoniery”. Perypetia koncentruje się na postaci prostytuki – Irmy (Shirley MacLaine), prostytutce, która zakochuje się w swoim alfonsie Nestorze (Jack Lemmon). Tematyka filmu, nawet w latach sześćdziesiątych, nie była bezpieczna dla reżysera, który realizuje w rygorach obyczajowych Hollywood. „Nie ma także gwarancji dobrej reakcji publiczności” – mówił Wilder w chwili premiery Irmy. „Miałem szczęście bo podjąłem w filmie wiele ryzykownych kroków i stąpałem po nowym i śliskim gruncie, na który mogłem się z powodzeniem wywrócić. Chociaż uchodziły mi takie prowokacje na sucho w około 90 procentach przypadków, nie pochlebiam sobie, że będzie tak zawsze. Ale muszę mieć nadzieję – a może żyję w złudzeniu – że jeśli mi się to spodoba, to spodoba się także bardzo wielu innym ludziom”. Lata sześćdziesiąte, które przyniosły Ameryce zdecydowanie bardziej liberalny klimat (w przeciwieństwie do restrykcji lat pięćdziesiątych) zmieniały sytuacje i polityzowały kino w zakresie rewolucji obyczajowej. Trzy komedia Wildera uczestniczyły w tym procesie. „Some Like It Hot”, „The Apartment” i „Irma la Douce” poruszały, co prawda delikatnie, ale jednoznaczne kwestie seksualne. Mimo zmian obyczajowych wszystkie trzy zostały ostro skrytykowane przez strażników purytańskiej moralności. Mimo tego cieszyły się popularnością wśród kinowej publiczności, która widziała w nich signum nowej sytuacji. Do tego momentu Wilder z powodzeniem testował granice tego, co było do przyjęcia dla masowej publiczności w popularnej rozrywce. Byli konserwatyści w branży, tacy jak producent – Hal Wallis, którzy wierzyli, że Wilder już posunął się za daleko. Niemniej jednak Wilder, ośmielony niezwykłym sukcesem „Irmy…”, był przekonany, że może iść dalej ze swoim emancypującym kinem.